niedziela, 8 lipca 2012

Velvet Goldmine

Muzyka muzyka, także przeraża mnie to, że ludzie chodzą na koncerty zobaczyć w czym to Ruhana wyjdzie na scenę, a może wyjdzie nago, przecież juz by to nikogo nie zdziwiło i tak. Gorsze jest to, że ludzie czasami idą na jakies widowisko, powiedzmy facet skaczący na motorze przez płonące obręcze i, jak to wyczytałam w jakims wywiadzie z kims tam, ludzie nie przychodzą po to, żeby zobaczyć go, nie chcą podziwiać jego wyczynów, licza raczej na to, że w końcu spadnie i spłonie, ewentualnie najwyżej złamie sobie kark, będzie ciekawie. To straszne, ale właściwie to prawda, ludzie są już znudzeni wszystkim, nawet śmierć stała się czymś medialnym i najchętniej większość stanęłaby nad umierającym, wijącym się z bólu człowiekiem i przyglądając się z ciekawościa robiła mu zdjęcia. Umarł Cobain - ktoś powiedział "sam mógłbym ci zaśpiewać, dobrze umrę - lepiej sprzedam", czy to jest normalne? Dziś nawet śmierć jest produktem przetargowym, no nie jest tak? "Jak mnie zostawisz, to się zabiję!" na nikim nie robi już wrażenia.
Cały ten szum wokół grudnia 2012, może nie będzie to koniec świata, ale początek jakichś wielkich zmian, zmian na lepsze, bo w innym kierunku już chyba nie można pójść. Usłyszałam ostatnio, że świat nie jest zły, ludzie tylko stwarzają pozory, że taki jest. Może to i racja, chociaż ciężko mi się co do tego przekonać. Chociaż tak właściwie nikt nie jest całkowicie dobry, ale także całkowicie zły. Tak, Hitler podobno bardzo lubił dzieci, więc kto wie, może jest jeszcze dla nas jakaś szansa, może jest jakaś szansa dla świata.

No dobra, może zmieńmy temat na jakiś pozytywniejszy, ewentualnie neutralny. Tylko jaki?
To może w takim razie wrzucę zdjęcie:
Z taką właśnie reakcją spotykam się, kiedy mówię komuś (chociaz nie wszystkim) jak powinien wyglądać świat, może nie każdego, ale przynajmniej ten mój. Ale szczerze mówiąc gdyby ludzie zajęli się swoimi sprawami, swoimi marzeniami i swoimi dupami zwłaszcza wtedy, kiedy chcą obrazić kogoś tylko dlatego, że ma inne poglądy na jakiś temat, lub gdy po prostu nie są proszeni o wyrażanie opinii na czyjś temat świat juz byłby lepszy (tak, to jest ciężkie, sama pracuję nad tym i średnio mi to wychodzi). Bo kogo obchodzi jak ktoś spędzi swoje życie? Jeśli jest zdrowy na umyśle i pełnoletni jego sprawa jakie ma poglądy i czy podczas dążenia do swoich marzeń spieprzy sobie to życie, czy też nie, ważne tylko, żeby nie robił nikomu krzywdy, jeśli nie ma takiej potrzeby.

Rozważań na temat świata ciąg dalszy...

W tym poście poruszę temat rozpoczęty przez współautorkę. Dokąd zmierza ten świat? - takie jest moje pytanie. Czasem wydaje mi się, że apokalipsa już się dokonuje, przez nikogo innego, jak tylko przez ludzi. Metaforyzując, teraz szatan nie musi się w ogóle starać, ludzie odwalają całą robotę za niego. To oni sami tworzą sobie piekło - nie piekło po śmierci, a piekło za życia. Ludzie nastawieni na zyski, prowadzący konsumpcyjny styl życia - nierzadko połączony również z brakiem refleksji sprawiają, że to wszystko wygląda jak wygląda. Niestety, ludzi takich jest coraz więcej.
Zło przenika do ludzi przede wszystkim za pomocą mass mediów. To one kreują postrzeganie świata u większości ludzi. Nie generalizuję, w telewizji, bądź radiu czy internecie można znaleźć bardzo wartościowe informacje, jednak większość tego co jest przez te media serwowane, to krótko mówiąc śmieci. Co do życia 20-30 lat wcześniej się zgodzę - nie było łatwo, było ciężko tak jak to zawsze bywa, jednak wtedy to nawet teledyski miały jakiś wygląd. Teraz co pozostawimy po swoim pokoleniu? Teledysk z półnagimi tancerkami czy piosenkarkami  oraz towarzyszącymi im czarnoskórymi raperami obwieszonymi łańcuchami? Czasem aż płakać mi się chce jak na to wszystko patrzę. Coraz bardziej gloryfikowana jest sztuczność, chamstwo, wyuzdanie, a naturalność, uprzejmość, skromność spychane są na drugi plan. Teraz w muzyce nie liczy się muzyka czy przekaz - liczy się najlepiej kontrowersja polegająca na pokazaniu gołego tyłka i zaśpiewaniu piosenki o tym co się dzieje w sypialni, bądź o praktykach jakie dana wokalistka czy wokalista w niej preferuje (sado maso, maso sado, itd., co tam twórca lubi, i co twórcy na myśl przyjdzie). Najbardziej przeraża jednak to, że ludzi pociąga takie coś. Idą na koncert bo liczą, że ich `idole` zrobią coś kontrowersyjnego. Nie po to by słuchać muzyki, czy dostrzec w niej przekaz (chociaż współczesna muzyka pop raczej przekazu nie ma), ale po to by zobaczyć tyłek bądź inną część ciała `idola`. Włos na głowie się jeży, że tylko to pozostawimy potomnym - albo tylko to zostanie im przedstawione. Mam nadzieję, a nawet jestem pewna, że istnieją dalej zespoły, bądź też poszczególni ludzie, którzy mają coś ważnego i ciekawego do przekazania innym, od których można się wiele nauczyć. Często jednak osoby te są zagłuszane przez jazgot pop kultury, nie jest im nawet dane dojść do głosu.
Do czego zmierza ten świat? - zadam to pytanie po raz kolejny. Do refleksji nakłoniła mnie zabawa grupki dzieci. Kiedyś, za moich czasów, jak ja byłam w ich wieku, jakieś 10-11 lat temu, bawiliśmy się w sklep, w dom. Zabawa w dom polegała na tym, że był mąż, żona, dzieci, każdy miał tam swoje wyznaczone role, ot cała filozofia. Dzieci, które obserwowałam, nie bawiły się w dom. One bawiły się w ROZWÓD (pomijając już fakt, że w grupce tych dzieci byli sami chłopcy, nie było ani jednej dziewczynki). Ciekawe skąd u kilkuletnich dzieci wzięła się myśl o rozwodzie? Bardzo dobre wzorce wynoszą dzisiejsze dzieci ze swoich rodzin, z mediów, z filmów, z seriali. Aż strach pomyśleć co będzie za kilka lat. Ludzie w dzisiejszych czasach nie potrafią ze sobą rozmawiać, nie słuchają się. Nie potrafią dojść do porozumienia, nie starają się naprawić relacji, tylko od razu chcą je zakończyć, wyrzucają je tak jak wyrzuca się rzeczy na śmietnik. I w tym jest problem. Nawet dzieciom się to udziela. Ludzie powinni nauczyć się słuchać, rozmawiać, prowadzić dialog, nie monolog. Wydaje mi się, że nie jesteśmy świadomi (bo ja także nie jestem osobą idealną) tego, ile możemy nauczyć się od drugiej osoby. Musimy tylko w niej dostrzec coś wartościowego, musimy dostrzegać wartości takie jak dobro czy piękno w codziennych rzeczach. Wiem, że piszę jak jakiś kaznodzieja, jednak wydaje mi się, że to jest jeden z niewielu sposobów na uczynienie świata odrobinę lepszym. Najpierw trzeba zacząć jednak od siebie :) Gratuluję tym, co dotrwali do końca tego mojego wywodu xD

niedziela, 24 czerwca 2012

Wiktoriańscy cyber narkomani

Tak, ja tu będę raczej zaglądać w takich właśnie godzinach, ponieważ stworzenie nocne jestę. Przy okazji dodam, że tytuły notek raczej nie będą miały wiele wspólnego z ich zawartością.
Też niby tak mówię, że chciałabym się urodzić w latach powiedzmy 60 czy 70, bo hippisi, bo Woodstock, bo Morrison i Led Zeppelin, LSD było dostępne, jak dziś marihuana, czyli niby nie ma, ale jest wszędzie i w ogóle super czasy. Tak właściwie, jakby się tak "wgryźć" w to głębiej wcale nie było tak pięknie. Wojna w Wietnamie zbierała żniwa tak samo ociekające krwią, jak ta dzisiejsza w Iraku, a bycie hippisem zaczynało się od buntu wobec obowiązkowej służby wojskowej. A przecież po latach chyba ludzie powinni zmądrzeć, a nie wręcz przeciwnie. Jak to mozliwe, że tak wielu ludzi w dzisiejszych czasach wolałoby pomimo wszystko urodzić się ... lat temu, a co będzie za 20, 30 lat? Czy dzisiejsze czasy będa wtedy dla dzieciaków ideałem, do którego chcieliby wrócić, bo znowu zamiast lepiej jest jeszcze gorzej? Może powinniśmy postarać się o zmiany, o to, żeby przyszłość była lepsza i nie chcielibyśmy oddać wszystkiego za to, aby przenieść się w przeszłość, bo co nam da to, że chcielibyśmy. Zamiast budować wehikułu czasu powinniśmy raczej zabrać się jakieś realne zmiany, bo jak nie my teraz, to kto i kiedy?


Finlandio, wódko Ty moja!

Wbrew pozorom blog ten nie będzie o wódce (co prawda jestem Polką i współautorka też, ale to nie ma z niczym niczego wspólnego :D). Blog ten będzie o rozkminach filozoficznych, egzystencjalnych i jakie tam jeszcze przyjdą na myśl. Rozkminy co prawda bardzo często powstają w połączeniu z wódką, ale to także nie o tym mowa. Rozmyślania egzystencjalne są zupełnie inne niż wódka: nie zawsze są czyste, klarowne, przejrzyste, czasem nie da ich się także przełknąć `na raz` (co z wódką zazwyczaj zrobić trzeba :D). Więc jakie z tego wnioski, szanowni czytelnicy? Rozważania egzystencjalne mają dużo wspólnego z wódką, ale także bardzo się od niej różnią. I tyle odnośnie wprowadzenia.

Aha

Dobra, jest magia, ale niebawem ogarnę co i jak, a teraz idę coś zjeść.