W tym poście poruszę temat rozpoczęty przez współautorkę. Dokąd zmierza ten świat? - takie jest moje pytanie. Czasem wydaje mi się, że apokalipsa już się dokonuje, przez nikogo innego, jak tylko przez ludzi. Metaforyzując, teraz szatan nie musi się w ogóle starać, ludzie odwalają całą robotę za niego. To oni sami tworzą sobie piekło - nie piekło po śmierci, a piekło za życia. Ludzie nastawieni na zyski, prowadzący konsumpcyjny styl życia - nierzadko połączony również z brakiem refleksji sprawiają, że to wszystko wygląda jak wygląda. Niestety, ludzi takich jest coraz więcej.
Zło przenika do ludzi przede wszystkim za pomocą mass mediów. To one kreują postrzeganie świata u większości ludzi. Nie generalizuję, w telewizji, bądź radiu czy internecie można znaleźć bardzo wartościowe informacje, jednak większość tego co jest przez te media serwowane, to krótko mówiąc śmieci. Co do życia 20-30 lat wcześniej się zgodzę - nie było łatwo, było ciężko tak jak to zawsze bywa, jednak wtedy to nawet teledyski miały jakiś wygląd. Teraz co pozostawimy po swoim pokoleniu? Teledysk z półnagimi tancerkami czy piosenkarkami oraz towarzyszącymi im czarnoskórymi raperami obwieszonymi łańcuchami? Czasem aż płakać mi się chce jak na to wszystko patrzę. Coraz bardziej gloryfikowana jest sztuczność, chamstwo, wyuzdanie, a naturalność, uprzejmość, skromność spychane są na drugi plan. Teraz w muzyce nie liczy się muzyka czy przekaz - liczy się najlepiej kontrowersja polegająca na pokazaniu gołego tyłka i zaśpiewaniu piosenki o tym co się dzieje w sypialni, bądź o praktykach jakie dana wokalistka czy wokalista w niej preferuje (sado maso, maso sado, itd., co tam twórca lubi, i co twórcy na myśl przyjdzie). Najbardziej przeraża jednak to, że ludzi pociąga takie coś. Idą na koncert bo liczą, że ich `idole` zrobią coś kontrowersyjnego. Nie po to by słuchać muzyki, czy dostrzec w niej przekaz (chociaż współczesna muzyka pop raczej przekazu nie ma), ale po to by zobaczyć tyłek bądź inną część ciała `idola`. Włos na głowie się jeży, że tylko to pozostawimy potomnym - albo tylko to zostanie im przedstawione. Mam nadzieję, a nawet jestem pewna, że istnieją dalej zespoły, bądź też poszczególni ludzie, którzy mają coś ważnego i ciekawego do przekazania innym, od których można się wiele nauczyć. Często jednak osoby te są zagłuszane przez jazgot pop kultury, nie jest im nawet dane dojść do głosu.
Do czego zmierza ten świat? - zadam to pytanie po raz kolejny. Do refleksji nakłoniła mnie zabawa grupki dzieci. Kiedyś, za moich czasów, jak ja byłam w ich wieku, jakieś 10-11 lat temu, bawiliśmy się w sklep, w dom. Zabawa w dom polegała na tym, że był mąż, żona, dzieci, każdy miał tam swoje wyznaczone role, ot cała filozofia. Dzieci, które obserwowałam, nie bawiły się w dom. One bawiły się w ROZWÓD (pomijając już fakt, że w grupce tych dzieci byli sami chłopcy, nie było ani jednej dziewczynki). Ciekawe skąd u kilkuletnich dzieci wzięła się myśl o rozwodzie? Bardzo dobre wzorce wynoszą dzisiejsze dzieci ze swoich rodzin, z mediów, z filmów, z seriali. Aż strach pomyśleć co będzie za kilka lat. Ludzie w dzisiejszych czasach nie potrafią ze sobą rozmawiać, nie słuchają się. Nie potrafią dojść do porozumienia, nie starają się naprawić relacji, tylko od razu chcą je zakończyć, wyrzucają je tak jak wyrzuca się rzeczy na śmietnik. I w tym jest problem. Nawet dzieciom się to udziela. Ludzie powinni nauczyć się słuchać, rozmawiać, prowadzić dialog, nie monolog. Wydaje mi się, że nie jesteśmy świadomi (bo ja także nie jestem osobą idealną) tego, ile możemy nauczyć się od drugiej osoby. Musimy tylko w niej dostrzec coś wartościowego, musimy dostrzegać wartości takie jak dobro czy piękno w codziennych rzeczach. Wiem, że piszę jak jakiś kaznodzieja, jednak wydaje mi się, że to jest jeden z niewielu sposobów na uczynienie świata odrobinę lepszym. Najpierw trzeba zacząć jednak od siebie :) Gratuluję tym, co dotrwali do końca tego mojego wywodu xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz