Też niby tak mówię, że chciałabym się urodzić w latach powiedzmy 60 czy 70, bo hippisi, bo Woodstock, bo Morrison i Led Zeppelin, LSD było dostępne, jak dziś marihuana, czyli niby nie ma, ale jest wszędzie i w ogóle super czasy. Tak właściwie, jakby się tak "wgryźć" w to głębiej wcale nie było tak pięknie. Wojna w Wietnamie zbierała żniwa tak samo ociekające krwią, jak ta dzisiejsza w Iraku, a bycie hippisem zaczynało się od buntu wobec obowiązkowej służby wojskowej. A przecież po latach chyba ludzie powinni zmądrzeć, a nie wręcz przeciwnie. Jak to mozliwe, że tak wielu ludzi w dzisiejszych czasach wolałoby pomimo wszystko urodzić się ... lat temu, a co będzie za 20, 30 lat? Czy dzisiejsze czasy będa wtedy dla dzieciaków ideałem, do którego chcieliby wrócić, bo znowu zamiast lepiej jest jeszcze gorzej? Może powinniśmy postarać się o zmiany, o to, żeby przyszłość była lepsza i nie chcielibyśmy oddać wszystkiego za to, aby przenieść się w przeszłość, bo co nam da to, że chcielibyśmy. Zamiast budować wehikułu czasu powinniśmy raczej zabrać się jakieś realne zmiany, bo jak nie my teraz, to kto i kiedy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz